piątek, 29 stycznia 2016

Zjawa - 2016 #Oscary2016

Po dłuższej przerwie (sesja) postanowiłem utworzyć cykl #Oscary2016. Nominacje tegorocznych złotych rycerzyków zostały ogłoszone już 2 tygodnie temu. W kategorii "Najlepszy film" zostało nominowanych osiem filmów. Oto one: Big Short, Brooklyn, Mad Max: Na drodze gniewu, Marsjanin, Most szpiegów, Pokój, Spotlight i Zjawa. 2 razy w tygodniu będę starał się recenzować poszczególne dzieła z oscarowej stawki. Dzisiaj na warsztat biorę mojego osobistego faworyta. "Zjawa" reżyserii Alejandro G. Inarritu pojawiła się już wcześniej w moim zestawieniu najbardziej oczekiwanych filmów 2016 roku. Zwiastuny obiecywały naprawdę wiele. Brutalny i intensywny klimat, znakomite zdjęcia i szaleńcze popisy aktorskie. Już w lipcu wiadomo było, że Inarritu po wybitnym Birdmanie szykuje dzieło, które będzie się liczyć w następnym oscarowym rozdaniu. I tak rzeczywiście jest, bowiem Zjawa otrzymała aż 12 nominacji. Do wyrównania rekordu Wszystko o Ewie i Titanica zabrakło jedynie dwóch nominacji. The Revenant to historia oparta na faktach. Handlarz i podróżnik Hugh Glass (Leo DiCaprio w wybitnej roli; o nim później) podczas jednej z wypraw zostaje brutalnie zaatakowany przez niedźwiedzia grizzly i pozostawiony przez towarzyszy na pewną śmierć. Żeby przeżyć musi zmierzyć się z mroźną zimą i zdradą najbliższego przyjaciela Fitzgeralda (Tom Hardy równie wybitny), który zakopuje go żywego, by samemu bezpiecznie wrócić do swojej wioski. Jednak Glass dzięki wielkiej sile woli i chęci wymierzenia sprawiedliwości postanawia stawić czoła przeciwnościom losu. Wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż do wytyczonego celu. To tyle jeśli chodzi o fabułę. Ciekawe jest to, że film trwa ponad 2 i pół godziny, a jak widać historia nie jest zbyt skomplikowana. Przez większość czasu obserwujemy powrót do zdrowia naszego bohatera i chęć zemsty na swoim byłym przyjacielu. Mimo to Inarritu potrafi utrzymać swojego widza w skupieniu i wiecznym poczuciu fizycznego bólu. Bo ten film wywołuje takie stany. Ból fizyczny jest tak namacalny na ekranie, że widz może go wręcz doświadczyć, oczywiście w pewnym sensie. Jednak moje największe zachwyty tkwią w wybitnej realizacji. Jestem przekonany, że gdyby nie Alejandro i jego znakomita ekipa, ten film byłby zwyczajnie słaby. Tutaj wszystko jest idealne, każdy wykonuje swoją pracę na możliwie najwyższym poziomie. Oglądałem filmik, w którym ukazana jest praca charakteryzatorów, którzy ponad 5 godzin codziennie poddawali DiCaprio procesowi "tworzenia" ran na całym ciele. To robi wrażenie! Atak niedźwiedzia jest zrobiona niezwykle autentycznie. Efekty CGI w połączeniu z popisem kaskaderskim utworzyły bardzo realistyczny obraz ataku wygłodniałego grizzly. Moim zdaniem to jedna z lepszych scen roku. Na temat zdjęć można pisać eseje. Emmanuel Lubezki jest (i mówię to z pełną odpowiedzialnością) najlepszym żyjącym autorem zdjęć filmowych. Najciekawszej jest to, że z filmu na film Lubezki tworzy coraz to lepsze zdjęcia. On cały czas się rozwija. Kiedy osiągnie swój artystyczny szczyt? Oby jeszcze nie teraz, bo jak tak dalej pójdzie to będziemy świadkami legendarnych ujęć. Ja już stawiam zdjęcia ze Zjawy na tej samej półce co te z Lawrence'a z Arabii! To już jest totalny perfekcjonizm. Każdy kadr można by wieszać sobie na ścianie. A przede wszystkim prowadzenie kamery. Swobodnie "płynie" sobie pomiędzy bohaterami. Dużo ujęć na charakterystycznych dla Emmanuela mastershotach (bardzo efektowne) i co ciekawe wszystko zrobione przy naturalnym oświetleniu. To po prostu maestria! Trzeci z rzędu Oscar dla Lubezkiego? Bardzo chciałbym, bo to jedne z lepszych zdjęć XXI wieku (może nawet w całych dziejach?!?!). Teraz pora na aktorstwo. Leo DiCaprio w końcu dostanie Oscara! Jestem tego pewny. Tak złożonej i głębokiej roli to On chyba jeszcze nie wykreował. Po prostu w tym roku zasłużył. Jeśli dostanie jutro nagrodę SAG, to ma go już w kieszeni. Cudowna gra oczami podczas jego sennych wizji. Wiele scen bardzo wyrazistych i organicznych. Leo znakomicie ukazał powolny powrót do zdrowia po strasznym ataku. Ale Zjawa nie opiera się jedynie na DiCaprio. To również znakomity drugi plan. Tom Hardy jak zwykle rewelacyjny i co najważniejsze inny od swoich wcześniejszych kreacji. Ale to też zasługa ciekawej postaci, dzięki której mógł pozwolić sobie na tzw. aktorską szarżę. Na koniec chciałbym wspomnieć o przepięknych i głębokich sennych wizjach rodem z Tarkowskiego czy Malicka. Ciekawe, że w wielkim Hollywoodzie jest miejsce na metafizykę. Jakaś zmiana? Oby tak było, bo wcześniej takiej metafizyki można było jedynie szukać u Malicka. Być może to Lubezki nadał temu taki klimat, ponieważ wcześniej pracował z amerykańskim mistrzem sennych wizji. Bo w sumie klimat Malicka jest tutaj bardzo wyczuwalny. Gdybym obejrzał tylko tę scenę i nie znałbym reżysera od razu powiedziałbym, że to film Terrence'a. Oglądanie Zjawy to wielka podróż w głąb duszy bohatera i (być może) także swojej. To wielkie przeżycie. Obowiązkowo do oglądania na dużym ekranie! Od dzisiaj dostępny w polskich kinach. Ocena: 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz