piątek, 5 lutego 2016

Marsjanin - 2015 #Oscary2016

Ridley Scott od kilku lat robił bardzo przeciętne dzieła. Największym problemem nie była ich realizacja, ale słabe i wtórne scenariusze. Po największych porażkach (Prometeusz, Adwokat) Scott postanowił wziąć na warsztat bestsellerową powieść Andy'iego Weira pt. "Marsjanin". Ale czy stary mistrz zatracił swój dawny warsztat? Przecież to na jego filmach zachwycały się pokolenia kinomanów. Wśród nich: Łowca Androidów, Gladiator czy Helikopter w ogniu. Każde z tych dzieł od strony warsztatowej są zrealizowane w sposób wzorcowy. Otóż odpowiedź na wcześniejsze pytanie nie jest zbyt oczywista. Marsjanin jest bowiem świetnym kinem rozrywkowym, ale niczym więcej. Jest to idealnie skrojona opowieść pod widza oczekującego od kina zwyczajnej rozrywki. Nie ma w nim miejsca na pogłębioną psychologię bohaterów. To według mnie największy minus nominowanego do Oscara dzieła. Film zaczyna się burzą piaskową, która sprawia, że marsjańska ekspedycja musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Ciężko ranny Mark Watney odzyskuje przytomność, stwierdza, że został sam w obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę co naukowa wiedza pełnią zdolności techniczne oraz pomysłowość. Ostatnie zdanie brzmi znajomo? Dla mnie to taki MacGyver w kosmosie, w którym taśma izolacyjna jest najbardziej pożądaną i przydatną rzeczą. Wiele tu trików i life hacków rodem z polskiego kanału Youtube "5 sposobów na". Dobra już nie narzekam, bo film w ogólnym odczuciu mi się naprawdę podobał. Może to trochę płytka historia, ale Ridley popisuje się swoim warsztatem. Prowadzi On bowiem narracje w trzech miejscach naraz. Akcja toczy się na Marsie, w statku kosmicznym oraz na Ziemi. Bardzo sprytnie przeskakuje z wątku na wątek. Według mnie jednak jego największą zaletą jest idealnie rozplanowany czas. Przez 2 godziny i 20 minut gwarantuję, że nie poczujecie ani sekundy nudy. Tutaj należą się wielkie brawa dla już prawie 80-letniego reżysera. Na pochwały zasługuje także odtwórca głównej postaci, czyli Matt Damon. Bardzo przyjemna i dająca się polubić od pierwszej minuty rola. Film zdobył aż 7 nominacji oscarowych, ale patrząc na konkurentów nie powinien zdobyć ani jednej statuetki. Marsjanin to dobry film, ale nie zasługujący na nominacje w kategorii film roku... Moim zdaniem 1000 razy bardziej zasługiwała wybitna Carol, bądź niekonwencjonalny Syn Szawła. Ale cóż w USA zrobił już furorę zdobywając Złote Globy i pokonując tym samym jednego z faworytów, czyli Big Short. W zacnym gronie najlepszej ósemki roku Marsjanin plasuje się u mnie na zaszczytnym ostatnim miejscu. Niemniej jest to naprawdę dobry film. Ocena:7/10. Niedługo będzie go można zdobyć na DVD bądź Blu-Rayu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz