niedziela, 21 lutego 2016

Mad Max:Na drodze gniewu - 2015 #Oscary2016

Po kilku tygodniach pisania oscarowych recenzji zbliżamy się do końca cyklu #Oscary2016. Został już tylko jeden film z ośmiu nominowanych, ten jeden najbardziej szalony spośród stawki. Oficjalną premierę miał na festiwalu w Cannes w sekcji "Pokazy specjalne" i co ciekawe "cyniczni" krytycy nagrodzili go owacjami na stojąco! To naprawdę rzadki widok, z tego co pamiętam, to rok temu jeszcze tylko Pixar ze swoim "Inside Out" dostąpił tego zaszczytu. "Mad Max: Na drodze gniewu" to sensacyjne postapokaliptyczne fantasy zrobione z niezwykłym rozmachem. To czwarta część kultowej serii z lat 80-tych, jednakże już z odnowioną obsadą. Mela Gibsona zastąpił Tom Hardy i moim zdaniem było to świetne posunięcie. Bo kto by sobie teraz wyobrażał 60-letniego Gibsona skaczącego pomiędzy rozpędzonymi samochodami. Brzmi to nawet komicznie. Scenariusz do nowego Mad Maxa nie jest zbyt skomplikowany, bowiem tak naprawdę przez 2 godziny mamy nieustający pościg rozpędzonych futurystycznych samochodów. Prześladowany przez demony przeszłości Mad Max uważa, że najlepszym sposobem na przeżycie jest samotna wędrówka po świecie. Zostaje jednak wciągnięty do grupy uciekinierów przemierzających tereny spustoszone przez wojnę nuklearną (Wasteland) w pojeździe zwanym War Rig, prowadzonym przez Imperatorkę Furiosę. Uciekają z Cytadeli sterroryzowanej przez Immortana Joe’ego, któremu odebrano coś wyjątkowego. Rozwścieczony watażka zwołuje wszystkie swoje bandy i wytrwale ściga buntowników, podczas gdy na drogach toczy się wysokooktanowa wojna. I to tyle jeśli chodzi o fabułę, ale ona schodzi w tym filmie na drugi, a nawet trzeci plan. To w jaki sposób jest on zrobiony, jak odjechany jest świat przedstawiony w filmie, sprawia, że ogląda się go z wielkim uśmiechem na ustach. Bo w tym filmie chodzi o czystą rozrywkę, trochę jak w Marsjaninie, z tym, że Mad Max jest o dziesięć klas wyżej. I to pod względem realizacyjnym i także w aspekcie reżyserii. Niesamowite jest to, że 70-letni reżyser George Miller potrafił zrobić tak szybkie i Rock 'N" Rollowe kino. Bo to określenie idealnie opisuje szalonego Maxa. To dwugodzinna (powtarzam to już z dziesiąty raz) jazda bez trzymanki. Każdy aspekt techniczny jest na najwyższym możliwym poziomie. Montaż, który moim zdaniem jest totalnie poza zasięgiem w oscarowym starciu; scenografia, która jest bardzo oryginalna. Samochody i zmyślne projekty budowli idealnie oddają klimat dziwacznego świata, w którym najbardziej pożądaną rzeczą jest woda i wysokooktanowe paliwo. Jednak to efekty są jednym z mocniejszych elementów dzieła, i to te tzw. praktyczne efekty. Podobno jedynie ok. 20% całości wygenerowane było przez CGI (efekty komputerowe). Reszta to popis pirotechniczny, kaskaderski (naprawdę na planie nikt nie zginął?!) i przede wszystkim reżyserski. Ach i zapomniałem jeszcze o cudownych zdjęciach. Dynamiczne i efektowne, choć nie brakuje też ładnych, wysublimowanych ujęć. Jeśli ktoś może odebrać Lubezkiemu trzeciego Oscara z rzędu to właśnie John Seale, choć patrząc na statystki jest to mało prawdopodobne... Ale cóż Lubezki jest z innej planety :) Nowy Mad Max to film, na którym cynizm i pogarda dla sensacyjniaków (piszę tu o kinomanach jak i krytykach) wyłącza się i daję się porwać w szaleńczą pogoń za Imperatorką Furiosą. Napięcie od pierwszej do ostatniej minuty utrzymuje się na wysokim poziomie (chociaż w środku jest "odpoczynek" na mniej więcej 20 minut). Jak powiedział Alfred Hitchcock: "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć." George Miller chyba wziął sobie do serca te słowa i użył tego schematu w swoim dziele (może nawet dziele życia?). Ocena:9/10. Znalazł się na mojej liście najlepszych filmów 2015 roku (i był na niej bardzo wysoko). W rankingu oscarowym stawiam go tuż za "Zjawą". Krytycy z całego świata (na stronie metacritic.com) ogłosili go najlepszym filmem 2015 roku! Mad Max tym samym zakończył cykl #Oscary2016. Mam nadzieje, że dobrze przybliżyłem Wam wszystkie nominowane w tym roku filmy w najważniejszej oscarowej kategorii. Jak widać stawka w tym roku jest dość wyrównana. Może nie ma jakiś arcydzieł, ale są naprawdę solidne filmy. Od przyszłego tygodnia startuje nowy cykl dotyczący moich przewidywań. Omówię wszystkie 24 kategorie. I będzie to w całkowicie nowej formie :) Do usłyszenia ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz