
Dzisiaj w nocy poznamy najlepsze scenariusze roku według Amerykańskiej Gildii Scenarzystów. To już ostatnie nagrody Gildii, które mają istotny wpływ na oscarowy wyścig. Wprawdzie w przyszłym tygodniu pozostały trzy Gildie, jednakże reprezentują one techniczne kategorie. Nie ukrywam, że wśród nominowanych za najlepszy scenariusz jest dwóch faworytów. Za scenariusz oryginalny nagroda powinna powędrować do Spotlight, a za scenariusz adaptowany do Big Short. Każda inna decyzja będzie wielkim zaskoczeniem i będzie kluczowym punktem zwrotnym dla oscarowego głosowania. Dzisiaj jesteśmy już na półmetku oscarowych recenzji. Pora na czwartą produkcję z ośmiu nominowanych. Najnowsze filmy jednego z największych mistrzów kina Stevena Spielberga zawsze wywołują dużo emocji. To, że Spielberg jest jednym z najważniejszych reżyserów wszechczasów nie ulega wątpliwości. Do jego największych dokonań można zaliczyć: Listę Schindlera, Szeregowca Ryana, Monachium. Ale powinno się wymienić także takie rozrywkowe filmy jak: seria Indiana Jones, E.T czy Park Jurajski. Bo to dzięki nim Spielberg otrzymał przydomek "kultowego" twórcy. Wraz z Georgiem Lucasem utworzył nowy gatunek filmowy zwany "Kinem Nowej Przygody". Do dzisiaj jest on bardzo często stosowany. Steven to jeden z nielicznych reżyserów, który potrafi utrzymać pewien poziom przez całą swoją karierę. Na swoim koncie ma już 30 filmów i tylko nieliczne z nich możne zaliczyć do troszkę słabszych produkcji. Według mnie to tylko 5 filmów. Mostu szpiegów na pewno nie zaliczę do tego grona, bowiem to świetny thriller szpiegowski. Pojawił się nawet na 10 miejscu mojego rankingu najlepszych filmów 2015 roku. To świetnie zrealizowane i zagrane kino. A przede wszystkim to ponad dwugodzinna rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Idealna definicja tzw. Wielkiego Hollywoodu. Może rzeczywiście jest tu dużo amerykańskiego patosu i wiele fabularnych uproszczeń, ale dzięki swej otoczce jest naprawdę zjadliwy. A otoczka jest wyborna. Scenografia (Wrocław był miastem imitującym Berlin z lat 50-tych), kostiumy, zdjęcia czy nawet efekty specjalne były dopieszczone w najmniejszym detalu. Sądzę, że Steven po prostu pozwolił swojej ekipie wykonać robotę "po swojemu". Moim zdaniem była to współpraca, a nie na zasadzie wymagania od ekipy danej wizji. I tutaj trzeba przyznać wielkość tego artysty. Daje wolność swoim pracownikom. Fabuła filmu nie jest dość skomplikowana. Osadzona w realiach Zimnej wojny w latach 50-tych XX wieku. Amerykański prawnik zostaje wysłany przez CIA do Berlina, by pomóc w uwolnieniu amerykańskiego pilota wojskowego. Za "kartę przetargową" służy rosyjski szpieg złapany na terenie USA. Punktem kulminacyjnym jest wymiana na tytułowym Moście Szpiegów. I to tyle jeśli chodzi o trzon historii. Jednakże mimo swej prostoty potrafi utrzymać widza w pełnym skupieniu. Świetne humorystyczne wstawki w scenariuszu napisane przez braci Coen. Sarkastyczne i inteligentne komentarze do zaistniałej sytuacji wypowiadane przez postać rosyjskiego szpiega granego przez znakomitego Marka Rylance'a. Bo Mark zasługuje na największe pochwały jeśli chodzi o całość. Potrafił z pozornie niemiłej i niezbyt godnej zaufania postaci utworzyć pozytywny charakter. Stworzył on bardzo złożoną postać, której motywy są nie do końca znane. Oczywiście mocnym punktem jest także Tom Hanks, którego osobiście wielbię, jednakże przy Marku wypada może nie blado, ale troszkę słabiej. Świetne kino rozrywkowe dla całej rodziny. Ocena 8/10. Jednak w moim rankingu oscarowych filmów plasuje się na przedostatnim miejscu. Konkurencja jest mocna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz