
Dzisiaj trochę nietypowo, bo napiszę recenzję krótkometrażowego filmu. I muszę od razu zaznaczyć, żeby nie czytać tego tekstu przed obejrzeniem filmu. Będą spoilery! "Szymon Pustelnik" trwa tylko 42 minuty, także warto zaznajomić się z tą literaturą obowiązkową dla każdego szanującego się kinomana. Muszę się przyznać, że ostatnie 3 minuty, nie oszukując, oglądałem z 10 razy, żeby jakoś ugryźć twist zgotowany przez Luisa Buñuela. Szczerze powiedziawszy przed seansem miałem ambiwalentny stosunek do tego reżysera. Z perspektywy czasu wiem, że głupio postąpiłem oceniając Luisa przez pryzmat jednego filmu, który obejrzałem. Była to "Viridiana" z 1961 roku, która wręcz wyśmiewała główne motywy wiary (scena przypominająca "ostatnią wieczerzę" w swoim kulminacyjnym punkcie została przerwana wyśmiewającym motywem ukazującym kobiece narządy rozrodcze). Co ciekawe "Szymon Pustelnik" w swoim założeniu (przynajmniej tak mi się wydaje) znowu miał ośmieszyć główne dogmaty wiary. Może źle odczytałem głęboką warstwę symbolizmu, ale nie znalazłem w nim ani jednego motywu o pejoratywnym znaczeniu i negującym istotę wiary. Wręcz przeciwnie, Buñuel przedstawia nam krótką historię miłości człowieka do Boga. Ale nie robi tego w sposób oczywisty, przypominający tanie filmidła o wierze, nastawione na zarobek od ortodoksyjnych wyznawców. Przez 39 minut prowadzi klasyczną opowieść osadzoną w V wieku przedstawiającą życie Św. Szymona Słupnika, by w ostatnich 3 minutach przewrócić do góry nogami cały film. Robi to w sposób nieoczekiwany i niezwykle szybki. Widz po obejrzeniu czuje się zagubiony i zdezorientowany, do tego stopnia, że musi ponownie odtworzyć końcową scenę. I co ciekawe, po drugim obejrzeniu jest to samo... i po trzecim itd. Kiedy zorientowałem się, że właśnie oglądam te 3 minuty dłużej niż całość stwierdziłem, że koniec z tym. Muszę to przemyśleć "na spokojnie". I tak myślałem i kombinowałem z 2 godziny. Wiem brzmi to jakbym wam oszukiwał, ale gwarantuje, że będziecie mieć to samo. O ile nie przeczytacie całości tego tekstu przed obejrzeniem! Jeśli nie widziałeś bądź nie widziałaś filmu, to lepiej skończ czytać na tym zdaniu :) Osobiście uwielbiam tzw. otwarte zakończenia, zostawiające mnóstwo pola do interpretacji. Może inaczej od epickich i długich metrażowo (ponad 3 godziny) filmów zawsze oczekuję pięknego domknięcia całej historii. Porównując do muzyki. Od długich symfonii, czy to Beethovena, czy Mahlera zawsze oczekuje się patetycznej końcówki powtarzającej tonikę do potęgi entej. Tak samo jest z filmem, od epickiego dzieła oczekuje się mocnego i ewidentnego zakończenia. Takim idealnym przykładem jest zakończenie z "Zimowego snu" Nuri Bilge Ceylana. Oddalenie kamery na miasteczko, komentarz z off'u kończący snującą się historię. To definicja mojego zakończenia długich filmów. Natomiast do metrażów trochę krótszych preferuję bardziej otwarte zakończenia. Niestety jest pewne niebezpieczeństwo takich zabiegów. Widz może po prostu nie do końca odczytać intencji reżysera. I być może z mojej strony jest to właśnie w tym przypadku. W tej części tekstu przedstawię moją własną interpretację. Dzieło podzielę na dwie części. Pierwsza część trwa 39 minut, a druga to już wcześniej wspomniane ostatnie 3 minuty. Mamy V wiek i historię Szymona Słupnika. Główny bohater poświęca swoje doczesne życie Bogu w dość dziwny z naszego punktu widzenia sposób. Szymon wchodzi na szczyt wielkiej kolumny, by ofiarować życie wyższej sferze. Naucza on patrzących na niego ludzi, uzdrawia chorych i poucza duchownych (sam jednak stwierdza, że nie jest godnym bycia księdzem). Niesamowita jest scena, w której Szymon sprawia, że człowiekowi bez rąk odrastają członki. Sam ten moment nie jest aż tak symboliczny (znaczy jest) , ale analogia reakcji ludzi, widzących ten cud jest wybitna. Żona uzdrowionego zaczyna mówić co musi dzisiaj zrobić i niewzruszona wraca do domu. Tak jakby cud był czymś zwyczajnym. I tutaj analogia Luisa jest bezcenna. Przecież na co dzień cały czas jesteśmy świadkami cudów i przechodzimy obok nich tak jak to robią bohaterowie "Szymona Pustelnika". Jednak nie jest to główny motyw. Buñuel skupia się przede wszystkim na pokusach nękających Św. Szymona. Wiadomo to tylko człowiek... Szatan co chwilę ukazuje się pod różnymi postaciami. Raz jest jednym z "gapiów", następnym razem skrywa się pod szatami zakonnika, by w jednej z ostatecznych faz kuszenia stać się fałszywym zbawcą. Pokusy te dotyczą różnych sfer. Niektóre dotyczą seksualności, jeszcze inne rozpusty, a w końcowej fazie dotyczą warstwy duchowej. Luis w tej części właściwie "nie szaleje" z nadmiernym symbolizmem niemożliwym do odczytania. Zabawa zaczyna się w drugiej części, do której teraz przechodzę. Nadchodzi ostatnie kuszenie, które jak twierdzi Diabeł, jest nie do odparcia. Schowany pod postacią kobiety przenosi bohatera do... współczesnego świata. Widzimy bawiących się na potańcówce młodych ludzi. Rytmy rock'n'rolla, roztańczone i skromnie ubrane ciała przedstawiają kontrast i przesunięcie granicy pomiędzy moralnością życia w V wieku, a moralnością życia współczesnego. Spokojny najazd kamery i widzimy siedzącego przy stole Św. Szymona wraz z Diabłem. Szymon Słupnik ubrany jest wedle współczesnej mody, w dodatku palący fajkę i ze szklanką wina. Wcześniej kuszony butelką czerwonego trunku odmówił, tym razem bohater przekroczył wcześniej wytyczoną granicę grzechu. I teraz takie myśli mnie naszły, że to analogia do ciągle przesuwającej się granicy grzechu. W Piśmie Świętym wydarzenia z Sodomy i Gomory może dzisiaj nie stają się jeszcze normalnością, ale są czymś akceptowalnym... Ostatni dialog między Szymonem, a Diabłem brzmi: -"O czym myślisz"- pyta Diabeł -"O niczym"- odpowiada Szymon. Jednak widz wie, że główny bohater intensywnie myśli nad istotą i wiecznym przekraczaniu moralnej granicy przez człowieczeństwo. Do czego to prowadzi? Na to pytanie reżyser nie daje nam odpowiedzi. Jednak takie działanie (przynajmniej według mnie) jest utopijne... Skazane na wynaturzenie człowieka. No cóż wkraczam tym samym na grząski teren, także lepiej jak w tym momencie zakończę mój dzisiejszy wywód :) Ocena:8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz